niedziela, 19 stycznia 2014

Poświąteczna zgaga.

Święta i Sylwester już za nami. Choć nie chciałam spędzać Świąt w Polsce, to jednak dałam się namówić ukochanemu i pojechaliśmy. I znowu okazało się, że popełniłam błąd. Muszę zacząć się trzymać zasady, żeby nie próbować uszczęśliwiać innych w momencie kiedy sama nie będę się czuła szczęśliwa robiąc coś dla kogoś.

 Święta spędziliśmy u jego rodziców. Z powodu kiepskich połączeń międzymiastowych mogłam się zobaczyć z moją rodziną dopiero po Świętach. O ile u mnie nikt nie ma problemu z tym, że mieszkam za granicą, zarabiam i jest mi dobrze, to u mojego ukochanego sprawa ma się inaczej. Już przy łamaniu opłatkiem usłyszałam od jego krewnego, żebyśmy sobie wybili z głowy te Niemcy i wracali do Polski. Następnego dnia odbyła się u krewnego piękna prezentacja, jak jego córka wyremontowała sobie poddasze i mieszka tam z chłopakiem. Oczywiście, my moglibyśmy zrobić to samo, prawda? Wrócić do Polski i udawać że jest ok, ciułając każdy grosz, żeby sobie jakiś kącik wyremontować, i udawać jak to jest fajnie w kraju bez perspektyw, gdzie nawet nie stać cię na wyprowadzkę od rodziców (bo zresztą po co? tak jest oszczędniej). Przy wyjeździe nasłuchałam się dodatkowo od rodziców mojego ukochanego jak to powinniśmy wrócić natychmiast do Polski. A jeśli nawet nie oboje to przynajmniej mój ukochany. Chyba już zapomnieli jak przez ponad rok był bezrobotny, bo tak cholernie ciężko jest teraz znaleźć jakąś pracę w Polsce, i jak w poprzedniej pracy ledwo mu starczało na życie, bo z roku na rok zarabiał coraz mniej, zamiast więcej.

Nie mam ochoty więcej przyjeżdżać do Polski, naprawdę. Nie dość, że każdy przyjazd kosztuje to jeszcze ciągle trzeba się tłumaczyć z tego, że chce normalnie żyć. Nie musimy liczyć czy starczy nam pieniędzy od pierwszego do pierwszego. Jak z moją pracą w fast-food'zie zarabiam 4 razy więcej niż mój chłopak miał w normalniej pracy. Starcza nam na mieszkanie, rachunki, jedzenie, na to żeby sobie od czasu do czasu kupić coś fajnego. Ale kogo to obchodzi?


 FACEBOOK

GOOGLE+

piątek, 13 września 2013

Wrzesień

Wiem, że rzadko piszę. Udało mi się mieć podczas tegorocznych wakacji kilka dni urlopu. jednak z przykrością stwierdzam, że wcale nie wypoczęłam. Teraz staram się nadrobić finansowe zaległości, bo choć niby za urlop dostaje się więcej pieniędzy, ja jakoś wyszłam na posiadaniu wolnego czasu gorzej niż myślałam. I właściwie nie rozumiem dlaczego.

Dni mijają bardzo szybko. W pracy trochę się pozmieniało, zarówno pod względem zakresu obowiązków jak i kadry. Kilka osób odeszło, jest kilka nowych, rotacja jak w każdej firmie. Wiele osób wciąż ma urlopy co sprawia, że tym osobom które teraz pracują przybywa obowiązków i nadgodzin do wyrobienia. W wolne dni jedyne na co mam ochotę, to spanie do południa i całodniowe lenistwo. Ze znajomymi nie widziałam się z tego względu już od dawna. Co poradzić.

Jest wrzesień, a pogoda za oknem zrobiła się już wyjątkowo paskudna. Pamiętam jak dwa lata temu wrzesień był gorący tak samo jak choćby lipiec. Teraz patrzę jak liście z drzew powoli spadają i zastanawiam się jak szybko zacznie się zima. Czas leci strasznie szybko. Mój pobyt za granicą się przedłuża, a ja wciąż nie mam pomysłu na to co dalej powinnam robić z moim życiem. Przecież nie będę całe życie pracować w fast-food' ie, z drugiej strony totalnie nie wiem za co się zabrać. Studia? Na to potrzebne są pieniądze. Inna praca? Tak, tylko jaka? A dni mijają....

Z tymi moimi nocnymi rozterkami zakończę mój dzisiejszy post.

Mam nadzieję, że jeszcze ktoś od czasu do czasu wpada poczytać co u mnie słychać.

xoxo
Shoshanna



FACEBOOK: http://www.facebook.com/TheWorldOfShoshanna?ref=hl
GOOGLE+: https://plus.google.com/u/0/b/103519881553668189494/103519881553668189494/posts